Fragment książki „Prawda. Raport o stanie Kościoła” kard. Gerharda Müllera.
Martin Lohmann: Porozmawiajmy (...) o pięknie wiary. Kto słucha i czyta analizy naszych czasów, może dojść do fatalnego wniosku, że Kościół jest u kresu i że pozostał tylko gąszcz pnączy i irytacji. Czy mimo to jest ksiądz Kardynał radosnym chrześcijaninem?
Kardynał Müller: Radosny chrześcijanin żyje dzięki głębokiej i uspokajającej świadomości wiary, że Bóg nigdy nie zostawia nas samych i towarzyszy nam każdego dnia. Bóg naprawdę jest. Bóg naprawdę daje nadzieję. Bóg naprawdę uwalnia. Jeśli podejmiemy wysiłek, aby skierować nasz wzrok na Chrystusa i pozwolimy na prawdziwą przyjaźń z Panem, jeśli przyjdziemy do Niego i powierzymy mu nasze zmartwienia i potrzeby, to możemy doświadczyć wewnętrznego pokoju i spokoju, ponieważ możemy być całkiem pewni, że On zna nas i kocha nas nieskończenie. Czuję to samo, co wielu innych, w Nim znajduję spokój i pocieszenie.
W głębi serca nie martwię się o przyszłość Kościoła. Jest to bowiem dzieło samego Boga. A Bóg nigdy nie prowadzi na manowce. On tworzy prawdziwe piękno dla duszy. Adorując Boga faktycznie obecnego w Eucharystii, spotykamy się właśnie z tym samym wspaniałym Ojcem, który miłosiernie przyjmuje i przygarnia nas wciąż na nowo w swoim Synu Jezusie Chrystusie. Ciągle na nowo przychodzi mi na myśl przykład świętego kapłana z Ars, który na pytanie, dlaczego tak długo stoi przed tabernakulum, odpowiedział po prostu: „On patrzy na mnie, a ja na Niego”. Dziś to naprawdę bardzo aktualne. Im lepiej to zrozumiemy, tym więcej będziemy mogli czerpać siły do naszej tak ważnej służby ludziom i światu.
Tak, jestem i pozostanę chrześcijaninem zakotwiczonym w radości Boga. Jestem i pozostanę dzieckiem Bożym. Miłość jest zawsze silniejsza od nienawiści, która wyraża się również w uwodzeniu. Prawda jest zawsze potężniejsza niż jakikolwiek błąd czy rozpacz. Im bardziej zbliżamy się do Syna Bożego, im bardziej z szacunkiem się do Niego upodabniamy, tym silniejsi stajemy się dla wyzwalającej służby Caritas. Chciałbym podkreślić, że tym wyraźniejszy może stać się nasz pogląd na to, co istotne i ważne. Wiara w kochającego i sprawiedliwego Boga jest darem, na który możemy się otworzyć. Jest to dar, który możemy dać sobie poprzez akceptację i jest to najlepszy dar, jaki możemy dać światu.
W tym świetle czasy kryzysu są zawsze także czasami wyjaśnienia i oczyszczenia. Jest to wielka szansa, ale potrzebna jest także dobra analiza. Jestem i pozostanę bardzo spokojny w tym względzie. Dynamiczna pogoda ducha jest wielkim zadaniem postawionym nam przez Pana. A jeśli zapytacie mnie, czy się cieszę, to odpowiem: subspecie aeternitatis cieszę się, że wszyscy mamy tę wspaniałą możliwość, aby każdego dnia wyruszyć na nowo w poszukiwaniu Boga i Jego prawdy. Bo ten Bóg i ta Jego prawda jest najpewniejszą rzeczą, jaka istnieje.
Źródło mocy
Chrześcijanin nigdy nie poprzestaje na analizie, ale żyje nadzieją, podąża ku Chrystusowi. W świetle tej analizy i w obliczu trudności, w jakich często znajduje się Kościół, czego życzy Ksiądz Kardynał Kościołowi, swojemu Kościołowi, w którym Ksiądz żyje i który kocha? Co niesie ze sobą nadzieja Księdza Kardynała Gerharda Ludwiga Müllera?
Augustyn był i jest uważany za wielkiego nosiciela nadziei, ale raczej z perspektywy czasu. Każdy, kto przyjrzy się jego czasom, szybko zrozumie, że były to również czasy rozpaczy. Większość ówczesnych biskupów była donatystami, odeszła od wiary katolickiej, nie dała się przekonać żadnymi argumentami. Nawet przez Augustyna, największego Ojca Kościoła i jednego z najmądrzejszych ludzi wszechczasów. Zawsze stawiano opór, choć błąd był oczywisty. Przyszli Wandalowie, załamały się wtedy całe ramy polityczne, Imperium Rzymskie zaczęło się chwiać. Wszystko się rozpadało, nie wiadomo było, co dalej robić. Pisma Augustyna udało się akurat jeszcze uratować i przewieźć Rzymu. Był to straszny czas, czas zamętu i upadku. Ludzie, którzy musieli przetrwać Rewolucję Francuską, doświadczyli czegoś podobnego. Wszystko, co do tej pory było cenione i podtrzymywane, zawaliło się. Kościół pozostawiono na pastwę losu. W Kościele panowało zamieszanie. Również od wewnątrz. Nikt wtedy nie przejmował się przyszłością Kościoła. Wszystkie ślady chrześcijaństwa miały zostać wymazane, aż po samą strukturę mierzenia czasu. Chciano wprowadzić dziesięciodniowy tydzień pracy. Wszystkie nazwy chrześcijańskie na wsiach i na polach, wszystko, co w jakiś sposób przypominało chrześcijaństwo w czasie i przestrzeni, miało być wymazane z powierzchni ziemi. Kościoły zostały zrównane z ziemią, zburzone. Nic już nie wydawało się być wiarygodne.
Ale wierni katolicy doświadczyli czegoś podobnego również podczas reformacji i wojen religijnych. Proszę to sobie wyobrazić ‒ księża byli tak nauczeni i mocno wierzyli, że sprawowanie Eucharystii jest najwyższą i najświętszą formą sakramentalnego urzeczywistnienia ofiary Chrystusa na krzyżu, a tu nagle banda obrazoburców (bez wiedzy Lutra) przeszła przez Wittenbergę, bezczeszcząc kościoły, bijąc księży pałkami, znieważając ich jako klechy mszalne, które dokonują rzekomego bałwochwalstwa. Rozbijano ołtarze i figury świętych. Również tutaj wiara została wystawiona na ciężką próbę. Był to również czas upadku z punktu widzenia współczesnego katolika. Były to czasy głębokiego upadku w historii Kościoła.
Czy porównałby Ksiądz Kardynał tamte czasy z dzisiejszymi?
Nie, dziś mamy zupełnie inne możliwości, przynajmniej tutaj, w Europie. Prawdą jest, że zauważa się również wstępne etapy prześladowań, w których ludzie próbują różnymi sposobami podjąć działania przeciwko przekonanym chrześcijanom. Ale na szczęście nie mamy tu jeszcze bezpośrednich prześladowań, bezpośredniego zagrożenia życia chrześcijan. Musimy też być czujni, aby to się nie powtórzyło. Optymistycznym hasłem „nie będzie tak źle” nie da się już łatwo zdmuchnąć huraganu, który nadciąga za wiatrem.
Nie ma powodu do rezygnacji
Księże Kardynale, z jakiego źródła odwagi czerpie Ksiądz dziś swoją siłę? Jak zachęcić chrześcijan, którzy są dziś dość zdesperowani, którzy pytają, gdzie jest jasność Kościoła, gdzie jest zachęta z niego płynąca? Ci ludzie bardzo konkretnie pytają o to, co naprawdę, bardzo konkretnie, w codziennym życiu daje odwagę i zapobiega rozpaczy. Albo inaczej mówiąc, co można zrobić? Rezygnacja nie jest cnotą chrześcijańską. Rezygnacja jest antychrześcijańska. Co zatem robić?
Istnieje tylko jedno źródło, którego nie trzeba szukać i wymyślać, ale które jest i zostało nam ofiarowane, które zostało nam objawione i które jest i pozostaje jasne także dzisiaj i zawsze. To Jezus Chrystus. Bóg nigdy nie zawodzi. Prawda nie zanika. Obietnica Pana pozostaje ‒ ja jestem z wami zawsze, aż do skończenia świata. Dotyczy to również nas, dzisiaj. Jezus nie obiecał nam wygodnego spaceru w ciepłym klimacie, ale wezwał nas do pójścia za Nim. Każdy z nas może, w pewien sposób, pomóc Panu nieść Jego krzyż. Ukrzyżowany zaprasza nas do pójścia za Nim. Ale jest On również tym, który pokonał wrogów życia i prawdy oraz pokusy. Jest także Zmartwychwstałym, który odblokował dla nas bramę zbawienia. Wewnętrznie zawsze będziemy kontrowersyjni. Tak było, tak jest i tak pozostanie. Jeśli mamy wizję, w której Kościół, państwo i społeczeństwo zawsze działają w harmonii ze sobą, a Kościół jest wszędzie szanowany, to nie dostrzegamy rzeczywistości. Wróg nie śpi. Dlatego musimy być tym bardziej czujni, bardziej wrażliwi na złe zmiany w samym Kościele.
Czy ma Ksiądz Kardynał teraz na myśli upomnienie papieża Benedykta, które wygłosił we Fryburgu, właśnie tam ‒ o obowiązku deświatowości? Joseph Ratzinger już w 1977 roku stosownie ostrzegał i upominał. W jego dziele Dogmat i głoszenie czytamy o czasie pustyni, jako czasie skrajnego zagrożenia i pokusy, w którym „Izrael szemrze przeciwko swemu Bogu” i chce „powrócić do pogaństwa”: Czy nie opisuje to również naszej obecnej sytuacji? Kościół jest dziś wysyłany na pustynię w zupełnie nowy sposób (...). Kościół stracił tak wiele mieszkań i zabezpieczeń. Nic z tego, co miał przy sobie, już się nie zachowało. „Także do kościoła naszych czasów ‒ mówił późniejszy papież – „przenikają halucynacje pustyni, jej pokusy”. Również Kościół, skoro daleki Bóg stał się tak nieuchwytny, próbuje tego, co bliższe, aby wyjaśnić światowość samą w sobie jako chrześcijaństwo, aby zinterpretować zaabsorbowanie światem jako prawdziwą służbę Jezusa Chrystusa”. Alternatywą dla deświatowości Kościoła byłaby jedynie dechrystianizacja świata, który stawałby się coraz zimniejszy.
Ksiądz Kardynał w swoich analizach wydaje się być nieugięty, ale i ostry. Wskazuje Ksiądz wprost symptomy kryzysu i błędne drogi w Kościele. Ale czy powiedziałby Ksiądz też, że rozpacz jest mimo wszystko tak samo nieuzasadniona jak nieśmiałość?
Zastanówmy się nad tym na przykładzie – ujmijmy to w ten sposób ‒ małego Dawida, który pokonał przerośniętego Goliata za pomocą procy. Według ludzkich obliczeń i standardów, było to wręcz niemożliwe. Ale Dawid nie bał się, polegał na Bogu i ufał Mu. Również my nie wierzymy, jak mówi Paweł, w ziemską broń. Dziś chciałoby się powiedzieć, że w końcu nie musimy się bać broni propagandowej, choć jest bolesna i szkodliwa. Przychodzimy i pracujemy w mocy Pana. I to jest to, co na koniec przynosi i daje zwycięstwo. I pamiętajmy, że sam Jezus zadał pytanie, czy znajdzie jeszcze wiarę w czasie swojego powrotu. To jest test, który nie oszczędza nikogo.
Pyta się nas, każdego z nas, czy wierzymy? Czy naprawdę tak myślimy? Czy trwamy przy swojej wierze? Czy pozostajemy Mu wierni? Historia Kościoła nie gwarantuje oczywiście, że będzie on zawsze wznosił się w górę. Ale na końcu jest zwycięstwo Boga, wolność, królestwo Boże, prawda, miłość Boga i Jego miłosierdzie. Nie ma jednak gwarancji w odniesieniu do konkretnych regionów, w których rozprzestrzeniła się wiara katolicka. Niemniej jednak, ogólnie rzecz biorąc, Kościół nie zginie. Europa pokazuje tę ambiwalencję wobec tego, co ziemskie i pokusę utraty wiary. Ale mówię to również świadomie, jako znak odwagi, powtarzając to, co Piotr odpowiedział na pytanie Pana, czy też chce odejść – Tylko Ty masz słowa życia wiecznego, dokąd mamy iść? My również jesteśmy wezwani do odważnego i jasnego udzielenia tej odpowiedzi. My również jesteśmy powołani i wezwani do wyznawania naszej wiary. Mimo wszystko, za każdym razem. Nieustraszenie. W pełnym zaufaniu do samego Boga, który jest i nie traci nas z oczu.
Co to oznacza konkretnie, w życiu codziennym?
Oznacza to, że my – także i przede wszystkim jako biskupi i kardynałowie – powtarzamy wciąż na nowo, nie szukając poklasku ani światowego uznania, że to, co obiecał nam Jezus Chrystus, jest prawdą. Wciąż na nowo powtarzamy, że jego słowa są prawdziwe ‒ o małżeństwie, o apostolstwie świeckich, o apostolstwie biskupów i kapłanów, o życiu wiecznym, o niebie, o piekle, o odkupieniu, o przykazaniach, o zmartwychwstaniu, o Eucharystii. W wymiarze światowym Edyta Stein również poniosła klęskę. W oczach świata jesteśmy głupcami. Jesteśmy najbardziej żałosnymi ludźmi, jeśli nie wierzymy w zmartwychwstanie Chrystusa, po prostu odhaczamy to i odsuwamy na bok. Ale to nie jest prawdziwy standard osądu, który stosuje się wobec nas. Kto zwraca się ku światłu, sam staje się nosicielem światła.
Co jest najważniejszą rzeczą dla chrześcijanina?
Aby się modlić, aby ufać Bogu, aby w Niego wierzyć i prosić Go. O co? Aby pomógł nam odnowić w nas miłość, abyśmy nie zachwiali się w wierze, abyśmy pozostali mocni w wierze. State in fide – trwajcie mocno w wierze! Motto biskupie Kardynała Karla Lehmanna pochodzi od Piotra. Jest bardzo aktualne i dzisiaj mogłoby być mottem każdego z nas.
Tak jak i motto biskupie Josepha kardynała Ratzingera „Cooperatores veritatis” ‒ współpracownicy prawdy, co oznacza aktywne i wierne współdziałanie. A to znowu wypływa z Ewangelii św. Jana, werset 8,32 ‒ „Veritas liberabit vos" ‒ Prawda was wyzwoli.
Nie musimy zostawiać miejsca na strach i rozpacz. Dotyczy to również młodych ludzi, którzy czują powołanie do kapłaństwa lub życia zakonnego. Nie powinni być zniechęceni, pomimo wszystkich nadużyć, które niestety istnieją, nawet jeśli nie zawsze są dobrze i odpowiednio traktowani w Kościele. Bóg jest zawsze większy.
Ale Kościół potrzebuje szybkiego odtrucia klimatu?
W Kościele panuje też klimat zbyt szybkiego wysuwania podejrzeń, gdy ktoś chce wyruszyć w tę drogę. To absurd. Zwłaszcza i przede wszystkim dzisiaj. Ciągle słyszę, że nawet ktoś taki, jak rektor czy biskup nie jest wystarczająco wolny, aby przede wszystkim działać w sposób podnoszący na duchu. Jak młodzi mężczyźni mają odważyć się wstąpić do seminarium, jeśli od razu mają wpaść w pułapkę podejrzeń?.
Chciałoby się więc krzyknąć do młodych ludzi, a także do wszystkich katolików ‒ Nie dajcie się zwieść! Jan Paweł II rozpoczął swój wielki pontyfikat od wezwania ‒ Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi!
O to powinniśmy dziś wołać do biskupów, kapłanów i diakonów, zakonników i zakonnic. Ich zadaniem jest przede wszystkim zachęcanie ludzi. Nie wolno im się ukrywać ani okopywać za administracją. Biskupi są powołani, aby zachęcać!
Chęć bycia katolikiem
Pomimo całej krytyki, z jaką lubi być Ksiądz Kardynał cytowany, a także szufladkowany ‒ pozostaje Ksiądz, jak można wyczuć w tej rozmowie, optymistą i człowiekiem radosnym w swej wierze. Wydaje się, że w ostatnich latach nie stracił Ksiądz chęci do bycia katolikiem. Dlaczego?
Ponieważ mocno wierzę, że jest to Kościół Jezusa Chrystusa. To nie jest „nasz” Kościół, nie tylko nasza praca, nie tylko jakieś stowarzyszenie. Ale tu możemy znaleźć dom i żyć w domu ‒ w tym Kościele Pana, który jest naprawdę obecny, który tu jest i który idzie z nami. Ktokolwiek otworzy drzwi serca i duszy, choćby troszeczkę, na tę prawdę, może faktycznie otrzymać pokój i wolność. Duch Święty tylko czeka, aby nas napełnić i poprowadzić. Chrystus definitywnie obiecał nam Ducha Prawdy, pomoc, która pochodzi od Ojca (por. J 15,26). Więc nie kroczymy w żaden sposób w ciemności i nie wszystko zależy od nas. Naprawdę nie ma powodu do pesymizmu lub rozpaczy. I dlatego stosuję się do następującej zasady – możemy i powinniśmy być świadkami Chrystusa pełnego nadziei.
Ma Ksiądz Kardynał na myśli to, że wiara jest decydująca, ponieważ odwołuje się do najpewniejszego zabezpieczenia, jakie istnieje ‒ do samego Boga jako Ojca, Syna i Ducha Świętego.
„Najpewniejsze zabezpieczenie” – to trafne określenie w czasach niepewności i zamętu. Bóg pokazuje nam jak żyć. Jest wierny ‒ i po prostu zaprasza nas, abyśmy również byli Mu wierni. To nie jest magia, ale fundament, który został położony: w osobie Jezusa Chrystusa. I każdy musi widzieć, jak na nim buduje się swoje dzieło życia (1 Kor 3,11).
...i piękno wiary
Ponieważ nie zawsze jest to zrozumiałe i dla wielu wiara wydaje się przykrym ciężarem, chciałbym zapytać Księdza Kardynała, w jakim stopniu wiara nie zawsze jest wyrazem piękna. Czy Kościół nie powinien od czasu do czasu wskazywać na to nieco wyraźniej? Słowa papieża Pawła VI na zakończenie Soboru Watykańskiego II, 8 grudnia 1965 roku, które skierował do artystów, brzmią dziś bardzo aktualnie ‒ „Ten świat, w którym żyjemy, potrzebuje piękna, aby nie pogrążyć się w rozpaczy. Piękno, podobnie jak prawda, przynosi radość ludzkiemu sercu i to właśnie ten cenny owoc opiera się spustoszeniu czasu, łączy pokolenia i pozwala im porozumiewać się ze sobą w zachwycie”. A w 2011 roku Benedykt XVI wskazał na relację między wiarą i rozumem oraz ich związek z pięknem, w którym objawia się prawda. Dlatego „tam, gdzie jest prawda, musi powstać piękno, tam, gdzie człowiek realizuje się we właściwy, dobry sposób, wyraża się w pięknie. Związek między prawdą i pięknem jest nierozerwalny i dlatego potrzebujemy piękna". Dzisiaj należałoby wyrazić wiarę jako prawdę, która jest zawsze obecna.
Odkrywanie piękna wiary, która przecież wyraża się także w spokoju i zamieszkiwaniu w duchowej przestrzeni psychicznego dobrostanu, jest szczególnie ważnym zadaniem. Rzeczywiście, nigdy nie straciłem radości z bycia katolikiem. Nadal jest to dla mnie, jeśli mogę posłużyć się tytułem pańskiego wkładu do książki z 1993 roku, prawdziwa przyjemność (delectatio) i nie jest to żaden ciężar ‒ właśnie z powodu radości, jaką Bóg ofiarowuje nam w swoim Kościele. Cóż może być piękniejszego niż bycie nosicielem Bożego światła w miłości! To jest to, do czego jesteśmy powołani. Tym bardziej dzisiaj.