Pan Bóg oczywiście chciałby całego naszego życia przeżywanego w kategoriach zadośćuczynienia, ale bierze co Mu dajemy. Pan Bóg oczekuje od nasz wszystkiego, ale przyjmuje najmniejszą rzecz. Każdy z nas może przeżywać swoje życie w duchu wynagrodzenia i ofiary – za grzechy swoje i innych – i każdy nas ma wiele okazji. (...) Nawet to, kiedy ktoś mi coś powiedział, a ja mu nie odpowiem brzydko i w ogóle nie odpowiem, zamilknę na to – to już może mieć wartość zadośćuczyniającą i pokutną w naszym życiu.
Czy możemy Bogu zadośćuczynić za nasze grzechy?
Czym jest zadośćczynienie za grzechy? Wielu ludzi pyta mnie, jak to rozumieć. Co to znaczy zadośćuczynić Bogu za grzechy? Czy w ogóle człowiek jest w stanie Bogu zadośćuczynić za jakikolwiek grzech? Przecież grzech jest tak wielkim złem – każdy grzech – że wzbudza w Bogu potężny gniew. A czy cokolwiek jest w stanie ten gniew Boga przebłagać? Oczywiście, my ze swojej strony, jako słabi ludzie, gdyby nie łaska Boża i gdyby nie nieskończone Boże miłosierdzie, nie bylibyśmy w stanie w żaden sposób zadośćuczynić Bogu za popełnione zło. Bóg w swoim miłosierdziu odpuszcza nam nasze grzechy, ale wynagrodzić Mu za te grzechy, jako ludzie, nie jesteśmy w stanie. Jeżeli Bóg oczekuje od nas jakiegokolwiek zadośćuczynienia, to tylko jako pewnego rodzaju znaku naszej miłości i tylko wtedy, kiedy odwołujemy się do zasług bolesnej męki Jezusa i Jego śmierci na Krzyżu. Wtedy On sam staje przy nas i razem z nami zadośćczyni swojemu Ojcu za to zło, które my wyrządziliśmy poprzez grzech.
„Ojcze przedwieczny – mówimy w Koronce do Bożego Miłosierdzia – ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”. A więc to, co ofiarujemy Ojcu na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata w modlitwie, która jest modlitwą na uśmierzenie Bożego gniewu, to nie są jakieś nasze dobre uczynki, nasza modlitwa, nasze wysiłki, zasługi, nasze łzy, nawet nasze cierpienia. Ale ofiarujemy Ojcu Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jego Syna. A więc odwołujemy się do męki i śmierci Jego Syna. To jest ten potężny dar, który otrzymaliśmy od Jezusa, i który możemy wykorzystać w naszej rozmowie z Ojcem, kiedy błagamy Ojca o przebłaganie za nasze grzechy i za grzechy świata. Możemy Bogu ofiarować to, co nie jest nasze, co otrzymaliśmy. W jakiś sposób to już jest nasze, bo to nam ofiarował Jego Syn. Dał nam to w prezencie – swoją Krew, swoje Ciało, swoje cierpienie. To jest coś wspaniałego, coś niespotykanego, nigdy tego nie ogarniemy, nie zrozumiemy. I wtedy Ojciec przyjmuje to wszystko z miłością i wdzięcznością i nie może nas karać. To jest ta modlitwa na przebłaganie Bożego gniewu.
Wymiar zadośćuczyniający i zbawczy naszego cierpienia złączonego z męką Chrystusa
Ale do tej modlitwy, do tego co nie jest nasze, co otrzymaliśmy, możemy dołożyć – i musimy dołożyć – to, co jest nasze. A więc te nasze drobne rzeczy, które same z siebie nie mają wielkiej wartości. Ale połączone z męką i śmiercią Jezusa Chrystusa nabierają potężnej wartości. Nabierają – jak Matka Najświętsza powiedziała w Fatimie do Łucji – wartości zbawczej. Jakie to są rzeczy? Nasze cierpienie, nasza samotność, nasze takie czy inne problemy, trudności, choroby – te wszystkie trudne rzeczy, które przeżywamy. Ale i nasze radości możemy ofiarować. Nasze zwycięstwa i momenty piękne i wzniosłe. Ale i nasze klęski, nawet nasze upadki połączone z męką i śmiercią Jezusa Chrystusa nabierają znaczenia zbawczego. Zwłaszcza te upadki, z których powstajemy, w których pokonujemy naszą słabość.
Dlatego nasze życie, które przeżywamy w całkowitym zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem może mieć wymiar zbawczy i nadprzyrodzony. I wymiar zadośćczyniący Bogu nie tylko za nasze grzechy, ale też za grzechy innych ludzi. Wielcy święci, którzy bardzo kochali Pana Boga, przeżywali swoje życie właśnie w takim duchu. W duchu nieustannego zadośćuczynienia Bogu za grzechy swoje i za grzechy innych.
Taki przykład. Było w szpitalu dwóch ludzi na jednej sali chorych. Jeden był niewierzący a drugi był wierzący. Jeden Panu Bogu bluźnił i pytał, dlaczego ta choroba go spotkała, i wyznawał swoją niewiarę, i Boga nieustannie obrażał. A drugi, chory na tę samą chorobę, – obydwaj umierali – łączył się z Bogiem, przepraszał Go za grzechy i ofiarował Mu swoje cierpienie jako wynagrodzenie. Po ludzku, cierpieli tak samo, ale od strony nadprzyrodzonej są to dwie różne rzeczywistości. Cierpienie tego człowieka ateisty nie tylko, że nie miało żadnej wartości przed Bogiem, ale wręcz sprowadzało na niego Boży gniew i Boże przekleństwo, ponieważ w tym wszystkim jeszcze Boga obrażał. Natomiast cierpienie tego drugiego człowieka miało wymiar nadprzyrodzony, zbawczy, i nie tylko, że było przebłaganiem za jego grzechy, ale też za grzechy innych ludzi. Nie tylko sam sobie otwierał drogę do zbawienia, skracał czyściec i przybliżał Niebo, ale też pomagał w ten sposób innym. Na zewnątrz – to samo, od strony wewnętrznej – dwie różne rzeczywistości.
Oczywiście, Pan Bóg „nie potrzebuje”, żebyśmy Mu wynagradzali. To my tego potrzebujemy. Potrzebujemy, żeby ta jedność i przyjaźń z Bogiem, którą utraciliśmy, została przywrócona. Potrzebujemy Boga jak powietrza do oddychania! To my potrzebujemy Jego przyjaźni – potrzebujemy Go przepraszać. Nie Pan Bóg, ponieważ Pan Bóg jest absolutnie święty, doskonały i nawet nasze największe grzechy nic Mu nie ujmują. A nasze największe modlitwy, posty i pokuty nic Mu nie dodają. Natomiast kiedy człowiek popsuje swoją relację z Bogiem poprzez grzech, potrzebuje ją odbudować, bo bez Niego jesteśmy nieszczęśliwi, ale co jeszcze gorsza – zasługujemy na Boży gniew i na Boże kary. I żeby tego uniknąć, tylko w jeden sposób możemy Boga przebłagać – odwołując się do bolesnej męki Jego Syna i łącząc z zasługami tej Męki nasze, chociażby najmniejsze, ofiary.
Nieraz ludzie mówią mi: "Proszę księdza, co ja, biedny grzesznik mogę Bogu dać? Jestem bardzo słaby, często upadam, potykam się, zmagam się sam z sobą, mam różnego rodzaju takie czy inne słabości, nałogi". Pan Bóg oczywiście chciałby całego naszego życia przeżywanego w kategoriach zadośćuczynienia, ale bierze co Mu dajemy. Pan Bóg oczekuje od nasz wszystkiego, ale przyjmuje najmniejszą rzecz. Każdy z nas może przeżywać swoje życie w duchu wynagrodzenia i ofiary – za grzechy swoje i innych – i każdy z nas ma do tego wiele okazji.
Jedni drugich brzemiona noście
Możemy powiedzieć: "Dlaczego mam przebłagać Boga za grzechy innych ludzi? Każdy niech pokutuje za swoje grzechy". Pamiętamy, jak Pan Jezus powiedział: „Jedni drugich brzemiona noście”?. Jesteśmy wszyscy związanie ze sobą – my, dzieci Boga – i jeżeli jedni grzeszą to drudzy też z tego powodu cierpią. Jeżeli w Kościele jest wiele grzechu i Kościół zasłużył na Boży gniew, to ci, którzy może mniej grzeszą niż inni, niemniej muszą czynić wszystko, żeby Boga przebłagać. Ci, którzy więcej rozumieją, mają lepszą świadomość, są bliżej Boga, tym bardziej powinni pokutować z miłości do Pana Boga, żeby uratować ten świat. Żeby uratować siebie w tym świecie. Pan Bóg przyjmuje taką zastępczą pokutę za innych. Rodzice powinni pokutować za dzieci, dziadkowie za wnuki itd. Wielu ludzi idzie na potępienie – powie Pan Jezus do siostry Łucji – bo nie ma nikogo, kto by się za nich modlił i za nich pokutował. Pan Bóg przyjmuje każdą najmniejszą pokutę ofiarowaną za grzeszników. Popatrzmy, nawet taka mała sprawa – modlitwa „O Krwi i Wodo, któraś wypłynęła z Najświętszego Serca Jezusowego jako zdrój Miłosierdzia dla nas” – jak wielką ma wartość pokutną i zadośćczyniącą za grzechy świata, że Bóg ratuję wtedy jednego grzesznika od potępienia wiecznego, ile razy tę modlitwę odmówimy.
Jak pokutować?
Pan Jezus mówi do Apostołów, że grzeszymy w potrójny sposób: poprzez pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pychę tego świata. I ile razy te trzy rzeczywistości w sobie umartwiamy, to tyle razy pokutujemy. A więc to może być post, to mogą być jakieś ograniczenia w jedzeniu, to może być jakieś upokorzenie, przyjęcie niesłusznych sądów od ludzi, przykrości, które nas spotkały. Jeżeli to wszystko będziemy przyjmować w cichości serca – nie tłumacząc się, nie robiąc afery z tego, że coś nas spotkało trudnego i złego, ale to wszystko będziemy odnosić do Boga i Jemu ofiarować w duchu wynagrodzenia – to może mieć to potężną wartość zadośćczyniącą przed Bogiem. To może być wspaniała, wielka pokuta za innych i za nas. Ale są też ludzie, którzy są słabi – trudno im na przykład podjąć jakąś dodatkową pokutę, a nawet jest im bardzo trudno zaakceptować to zło, które niesłusznie na nich spada. No i wtedy zaczynają narzekać, w jakiś sposób są niezadowoleni, nieszczęśliwi itd.
Wartość małych umartwień dopuszczonych na nas przez Boga
Pan Bóg przyjmuje nawet najmniejszą rzecz. Nawet to, kiedy ktoś mi coś powiedział, a ja mu nie odpowiem brzydko i w ogóle nie odpowiem, zamilknę na to – to już może mieć wartość zadośćuczyniającą i pokutną w naszym życiu. Takich okazji, żeby zadośćczynić Panu Bogu naprawdę mamy codziennie wiele. Kiedyś zacząłem liczyć, ile to mi Pan Bóg dał tych okazji, to naliczyłem ich ponad sto w ciągu jednego dnia. Takich na przykład, że albo ktoś coś powiedział, albo ktoś się zachował nie tak... Oczywiście, wykorzystałem bardzo niewiele z nich, może 10% tylko.
Pan Bóg daje nam codziennie wiele różnych okazji do tego, żebyśmy Mu zadośćuczynili za grzechy. Nawet nie musimy ich specjalnie szukać, organizować takich czy innych sytuacji. Bóg się o to troszczy, żebyśmy taką okazję mieli. Ile to różnych przykrości nieraz codziennie nas spotyka, trudnych sytuacji, jakichś niedogodności. Uciekł ci autobus, stoisz na przystanku, leje deszcz, nie masz parasola, kapie ci na nos... Możesz powiedzieć: „Jezu, to z miłości do Ciebie, za moje grzechy i za grzechy innych ludzi”, a możesz się wkurzyć i użyć brzydkiego słowa i ocenić i tego kierowcę, który może miał przyjechać, i tych, którzy budowali przystanek, bo są dziury w dachu itd., itp.
Widzimy, że każda sytuacja, nawet najmniejsza, może być dla nas okazją do tego, że będziemy zadośćczynić, przepraszać i wynagradzać. Albo może być okazją do tego, że jeszcze bardziej będziemy grzeszyć i Pana Boga obrażać. To tylko zależy od naszego nastawienia.
Maryja prosi nas, błaga wprost, żeby w naszych sercach było nastawienie pokutne. Żebyśmy mieli ducha pokuty w dzisiejszych czasach. Jeżeli będziemy mieli w sobie ducha pokuty to różne sytuacje będziemy mogli (umieli) – Duch Święty będzie nam podpowiadał, jak to zrobić – przekuć na zadośćuczynienie i na pokutę. Na okazje, żeby Panu Bogu wynagradzać.
Warto często powtarzać, jak spotyka nas coś trudnego, nawet małe rzeczy – „Jezu, przyjmuję to z miłości do Ciebie. Tę niedogodność przyjmuję z miłości do Ciebie”. Walnąłem się w nogę – o jak mnie boli ta noga! Mógłbym zakląć, ale nie klnę. Mógłbym się od razu poskarżyć komuś, ale się nie skarżę. „Jezu, to z miłości do Ciebie jako wynagrodzenie za moje grzechy”. Stało się coś innego – ktoś na mnie źle spojrzał, ktoś mnie źle ocenił, ktoś na mnie huknął bezpodstawnie, ktoś się krzywo popatrzył, ktoś powiedział nieprawdę. Ile jest takich sytuacji codziennie. Ile mamy takich sytuacji w życiu rodzinnym, małżeńskim, sąsiedzkim, zawodowym. Ile Bóg nam daje codziennie możliwości, żebyśmy właśnie przeżywali nasze życie w duchu wynagrodzenia i ofiary. „Twoje życie – mówi Pan Jezus do Faustyny – ma być ofiarą”. I wszyscy wielcy święci, i ci mniejsi też, i ci, którzy dążyli do świętości, przeżywali swoje życie w kategoriach ofiary.
Nadać swojemu życiu wymiar ofiarniczy. Zadanie na czasy ostateczne
Nadać naszemu życiu wymiar ofiarniczy – to jest zadanie dla nas na czasy ostateczne.
Każdy z nas jest dziś wezwany do pokuty i każdy może pokutować. Nie ma takiej osoby, która by nie mogła pokutować, nawet najmniejsze dziecko, jak mu się to wytłumaczy. Na przykład dziecko chce loda, bo poszło z rodzicami na spacer, i błaga, i tupie rękami, i płacze, że chce loda. A mądrzy rodzice mówią: „Nie, nie dostaniesz loda ponieważ musimy pokutować. Ofiaruj to Panu Jezusowi, że nie dostajesz tego loda. Jutro dostaniesz, ale dzisiaj loda nie dostaniesz. Dzisiaj to jest ofiara twoja z miłości do Pana Jezusa”. Dziecko to zapamięta, nawet jeżeli nie przyjmie i nie zrozumie w danym momencie, ale zapamięta to i po jakimś czasie do tego wróci.
Każdy z nas musi składać ofiary Panu Bogu. Bez tego świat rozpadnie się w drobny pył. Bez tego te kary, które wiszą nad światem, wszystkie się zrealizują, bo po stokroć świat zasłużył na Boże kary. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, jedni większymi, jedni bardzo wielkimi, inni mniejszymi, ale wszyscy jesteśmy grzesznikami i wszyscy musimy się nawracać, i wszyscy musimy pokutować. A ci, którzy są bliżej Pana Boga i mają lepsze zrozumienie, czym jest pokuta, jaka jest wartość pokuty i zadośćuczynienia – jeszcze bardziej powinni pokutować i modlić się za grzeszników tego świata. Za tych wielkich, zatwardziałych grzeszników, aby i oni zrozumieli wartość pokuty.
O pokucie powinniśmy mówić naszym bliskim, wzywać ich do pokuty. Pamiętamy, jak Pan Jezus powiedział – to są Jego pierwsze publiczne słowa – "Nawracajcie się, pokutujcie i wierzcie w Ewangelię". Święty Jan Chrzciciel, kiedy udzielał chrztu w Jordanie, wzywał do pokuty i całe nauczanie Pana Jezusa od pierwszego wystąpienia aż do śmierci na Krzyżu, to jest wielkie wezwanie do pokuty i do nawrócenia.
Nie ma prawdziwego nawrócenia bez pokuty, nie ma nawrócenia bez zadośćuczynienia, dlatego jeśli chcemy się nawracać, jeżeli błagamy o miłosierdzie dla nas, o ratunek dla świata, to musimy Bogu wynagradzać za te grzechy.
Jakie znaczenie ma wynagradzanie Panu Bogu?
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powie, że ile razy Bogu wynagradzamy, to okazujemy Mu naszą dobrą wolę. Pokazujemy Bogu, że nam zależy na Nim, że On jest dla nas ważny. Że ten grzech, który popełniliśmy – my, czy inni ludzie – że już tego nie chcemy robić. Że brzydzimy się grzechem, tak jak Pan Bóg się nim brzydzi. To jest bardzo ważne, żebyśmy Panu Bogu często o tym mówili, ponieważ gniew Boży powstaje w Bogu właśnie z obrzydzenia do grzechu. I jeżeli Bóg będzie widzieć, że i w nas jest wstręt do grzechu – a za grzechy, które popełniliśmy, chcemy Bogu wynagradzać i podejmujemy pokutę – to Jego gniew będzie uśmierzony. Pan Bóg będzie patrzył na nas w sposób miłosierny. Pamiętajmy – jest zawsze jeden warunek: odwoływanie się do męki, śmierci i bolesnych zasług Jezusa Chrystusa. Zawsze odwoływanie się do Jego męki, do Jego ran, do Jego przelanej Krwi.
Wynagrodzenie Panu Bogu za nasze grzechy jest istotnym – powiedziałbym jednym z najistotniejszych – elementów naszej wiary. Jeżeli w naszej relacji z Bogiem nie ma ducha wynagrodzenia, to znaczy, że nie zrozumieliśmy w ogóle, czym jest grzech, czym jest pojednanie z Bogiem, czym jest Jego nieskończone miłosierdzie, którego chcemy doświadczyć. Nie zrozumieliśmy naszej relacji z Panem Bogiem i naszej misji chrześcijan, ludzi wierzących, do której Bóg nas wzywa.
Święty Paweł tak pięknie mówi: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. A na innym miejscu powie że „w ciele moim dopełniam braki udręk Ciała Chrystusa, którym jest Kościół”. Oczywiście, męce i śmierci Pana Jezusa niczego nie brakuje. Pan Jezus zbawił, odkupił świat w sposób doskonały i to nie to, że Święty Paweł musiał dopełniać czegoś tam, bo czegoś brakowało. Natomiast dopełnia w ten sposób, że korzysta sam dla siebie i dla innych. To znaczy, że tę mękę i śmierć Chrystusa czyni obecną w swoim życiu. Wykorzystuje ją dla swojego zbawienia i pomaga Chrystusowi poprzez swoją modlitwę i cierpienie dotrzeć do innych ludzi.
Jak to się dzieje, że nasze cierpienie może otworzyć serca innych ludzi?
Kiedy my ofiarujemy Bogu nasze cierpienie, to tak bardzo wzruszamy Boże Serce, że Bóg daje innym ludziom tak wielką łaskę, że oni nie są w stanie się jej oprzeć i otwierając się, nawracają się, nawet w ostatnim momencie swojego życia. Dlatego zadośćuczynienie i pokuta jest potrzebna nie tylko nam, ale jest też potrzebna światu, żeby inni ludzie się nawracali. Nie mamy pojęcia, ile, na przykład, choroba jednego bezimiennego człowieka zjednoczonego z Bogiem, cierpiącego w szpitalu, może zdziałać dobra dla całego Kościoła i dla innych ludzi!
Przypomina mi się historia, którą nie tak dawno czytałem we włoskiej gazecie – kapłana staruszka, który, chory na covid, trafił do szpitala w Brescii w zeszłym roku, i który swoją heroiczną postawą, modlitwą, cierpieniem i pięknym przykładem w chorobie, i jeszcze piękniejszym umieraniem, doprowadził do nawrócenia lekarza ateisty, który się nim opiekował. Lekarz ten opisuje swoje nawrócenie, daje świadectwo, że był zagorzałym ateistą i bluźniercą będącym daleko od Pana Boga. Ateistą walczącym, nie tylko niewierzącym, ale walczącym i obrażającym Boga. Chory kapłan wiedział o tym, że lekarz jest ateistą i prawdopodobnie ofiarował swoje życie w jego intencji, kiedy wiedział, że jest umiera. Ofiarował w jego intencji swoje cierpienia, modlitwy, swoje umieranie w zjednoczeniu z Panem Bogiem i wyprosił łaskę nawrócenia temu człowiekowi, który dawał potem bardzo piękne i głębokie świadectwo swojej wiary, którą otrzymał jako dar od Boga w tym szpitalu.
Myślę, że takich historii jest wiele; dziesiątki, setki, jeżeli nie tysiące, tylko nikt ich nie spisuje, nikt ich nie opowiada. To jest właśnie wartość zadośćuczynienia, wartość cierpienia ofiarowanego za innych ludzi, które często jest dostrzegane tylko przez Boga. Nawet inni ludzie tego nie widzą. Ale miejmy tę świadomość, że w Bożym oczach wszystko ma wartość i nic nie przepada.
Nawet nie mamy pojęcia, jak wiele łask możemy sprowadzić na świat przez pokutę i zadośćuczynienie. Jak wiele łask można wyprosić w rodzinach; dla swoich dzieci, wnuków, najbliższych. Żona dla męża, mąż dla żony, kapłan dla swoich dzieci duchowych, wierni dla kapłana, który może gdzieś się zagubił i zszedł na lewe drogi, nie żyje po Bożemu tak jak potrzeba. Nie złe słowa, nie obgadywanie, nie krytyka, ale pokuta, pokuta, pokuta i jeszcze raz pokuta.
W trzeciej tajemnicy fatimskiej pojawia Anioł gniewu Bożego, który ma zapalić świat, na który ma spaść kara za grzechy ludzi. A kara ma być potężna. Taka sama kara jest też opisana przez Faustynę w Dzienniczku pod datą 13 września 1935 r. Tam też jest Anioł – wykonawca gniewu Bożego z mieczem w ręku. W tej tajemnicy pojawia się też napis, który dzieci zobaczyły, i zapisała to Łucja: pokuta, pokuta, pokuta. Przez pokutę możemy uratować wiele. Możemy uratować rodziny, Kościół święty – możemy go zmienić, i możemy uratować świat.
Podsumowanie
Dziś Bóg wzywa nas do wielkiej pokuty, a znaczenie pokutne w naszym życiu mogą mieć najdrobniejsze rzeczy. Możemy sobie odmówić różnych rzeczy, na przykład codziennie jednej kawy – ci, którzy piją dużo kawy. Możemy sobie odmówić czegoś słodkiego. Palisz papierosy i mówisz że nie możesz rzucić. No może i nie możesz, ale zamiast trzydziestu dziennie, możesz wypalić na przykład tylko dziesięć. Lubisz sobie zrobić codziennie drinka? Możesz odmówić sobie tego drinka i to będzie twoja pokuta. Masz inne przyjemności? Możesz sobie odmówić tego i ofiarować Panu Bogu.
Często ludzi mówią mi: "Proszę księdza, nie umiem pościć. Nie mogę pościć w piątki o chlebie i wodzie, chociaż bym chciał". Ale możesz pościć w inny sposób, na przykład możesz zamknąć telewizor i pokutować. Ci, którzy mają skłonności do wypowiadania wielu słów, do różnych krytyk, niepotrzebnych uwag, mogą pościć milczeniem. Pan Bóg daje nam codziennie miliony sposobów do tego, żebyśmy pokutowali. Dlatego bądźmy ludźmi pokuty, starajmy się pokutować jak najwięcej, bo w ten sposób możemy pomóc Bogu ratować ten świat i biednych grzeszników od potępienia wiecznego. Możemy powstrzymać te kary, które wiszą nad światem. Możemy łagodzić Boży gniew, odsuwać go od świata poprzez pokutę.
Matka Najświętsza często nas wzywa do pokuty i mówi, że pokuta ma bardzo wielką wartość i że każdy człowiek – nawet największy grzesznik i najbardziej słaby – może podjąć w jakim sensie pokutę. A więc kogoś stać na najwięcej, to bardziej pokutuje, kogoś stać na mniej, to mniej pokutuje. Ale każdy z nas może Bogu ofiarować coś małego w ramach pokuty. I do tego wszystkich bardzo zachęcam. Wzywam i bardzo proszę o to, żeby nasze życie było życiem pokutnym. Żebyśmy sobie sami nakładali pokuty, ale jeżeli tego nie potrafimy czynić, to żebyśmy przynajmniej przyjmowali te pokuty, które nam sam Pan Bóg codziennie nakłada. Życie niesie nam codziennie różne okazje do pokuty, dlatego nie narzekajmy, nie utyskujmy, nie płaczmy nad sobą, nie litujmy się, ale przyjmujemy to wszystko, co nas spotyka z radością wiary i w duchu pokuty.
Ilu ludzi stoi dzisiaj na granicy potępienia wiecznego! Nie mamy pojęcia! Mówiłem już o tym wielokrotnie, że o wiele więcej ludzi każdego dnia – z tych którzy umierają – idzie na potępienie, niż na zbawienie. Matka Najświętsza nam o tym mówi w różnych objawieniach, począwszy od Fatimy aż do ostatnich. Dlatego potrzeba wielkiego targu z Panem Bogiem. Dosłownie używam tutaj słowa „targu”, żeby tych ludzi jak najwięcej utargować. Wydrzeć ze szpon szatana. Jak najwięcej uratować dla Boga i dla wieczności. Możemy to zrobić poprzez modlitwę i pokutę. Niech wasze życie będzie naznaczone modlitwą i pokutą, a wtedy będziemy mili Panu Bogu. Bóg będzie mógł nas używać i wykorzystywać do dzieła ratowania tego świata.