Nie chcę, żebyś Mnie naśladowała tylko w miłości. Chcę, żebyś mnie naśladowała i w cierpieniu. Cierpiałem dla zbawienia świata. Świat potrzebuje cierpienia, ażeby znowu został zbawiony (…). Trzeba myśleć o tym, że Sprawiedliwość jest bardzo wzburzona i że trzeba bardziej niż kiedykolwiek stawać się odkupującymi ofiarami, ażeby ją złagodzić (…). Ta nauka, której świat nie chce znać, jest prawdziwa. Trzeba używać wszystkich środków dla ocalenia umierającej ludzkości.
Bóg nigdy nie jest złośliwy ani niesprawiedliwy
Mówi Jezus: Kto wyznacza wasz los? Ten, kto jest wielkim punktem odniesienia po to, byście nie popadli w błąd. Błąd, który może być przyczyną bluźnierczej myśli i nawet śmierci duszy. Człowiek mówi wiele razy: „Skoro los wyznaczył Bóg, Bóg jest niesprawiedliwy i zły, gdyż tamtego człowieka dotknął nieszczęściem".
Nie, córko. Bóg nie jest nigdy złośliwy i nigdy – niesprawiedliwy. Jesteście krótkowzroczni i widzicie tylko i źle to, co jest blisko waszej źrenicy. Jakże więc możecie znać przyczyny – zapisane w Księdze Pana – swego losu? Jak możecie wy, z ziemi, z tego ziarenka piasku krążącego w przestworzach, zrozumieć, czym jest rzeczywista prawda rzeczy i co jest zapisane w Niebie? Jakże możecie nazwać słusznie to, co się wam przytrafia?
Dziecko, któremu matka podaje lekarstwo, płacze i mówi, że matka jest brzydka i niedobra. Stara się odrzucić ten lek, który wydaje się mu niepotrzebny i wstrętny. Ale matka wie, że robi to nie ze złośliwości, lecz z dobroci. Wie, że w autorytecie, jakiego używa w tej chwili, żeby wymóc posłuszeństwo, nie jest brzydka, lecz nawet jakby odziana w upiększający ją majestat. Ona wie, że lekarstwo jest pożyteczne dla jej dziecka. Pieszczotami i surowym głosem zmusza je do przyjęcia go. Gdyby matka mogła sama przyjąć je dla uzdrowienia swego chorego maleństwa, o jakże chętnie by to uczyniła!
I wy jesteście dziećmi dobrego Ojca, jakiego macie w Niebie. On widzi wasze choroby i nie chce, żebyście byli chorzy. Wasz kochający Ojciec chce, żebyście byli zdrowi i silni. Daje wam więc lekarstwa, aby umocnić wasze dusze, aby je wyprostować, wyleczyć, aby je nie tylko uzdrowić, lecz także uczynić pięknymi. Czyż nie wierzycie, że gdyby to mógł uczynić bez wywoływania waszych łez, nie zrobiłby tego On, którego Serce pełne miłości kroi się od łez swych dzieci? Lecz wszystko ma swój czas. On uczynił wszystko dla was, aby was doprowadzić do zbawienia wiecznego. Opuścił Niebo, wylał nawet swą Krew, aż do ostatniej kropli, aby ją wam dać – najświętszy lek, który leczy każdą ranę, pokonuje każdą chorobę i wzmacnia w każdej słabości.
Teraz jest wasz czas. A przecież, pomimo że Słowo zstąpiło z Nieba, aby dać wam przewodnika Życia i pomimo Krwi wylanej dla uleczenia was, nie potrafiliście porzucić grzechu i wciąż w niego wpadacie. On, Przedwieczny, który was kocha, daje wam udrękę boleści większą lub mniejszą, zależnie od wysokości, na jaką chce was wznieść, albo zależnie od stopnia, do jakiego chce, żebyście wynagrodzili na tym świecie waszą słabość dzieci – odstępców.
Są osoby, które cierpią, by potem w przyszłym życiu zajaśnieć podwójnym światłem. Ale są i inne stworzenia, które muszą znosić ból, by oczyścić swą splamiona szatę i powrócić do światła. Są one większością. Lecz – to bezsensowne, ale prawdziwe – właśnie te buntują się najbardziej wobec bólu i oskarżają Boga o niesprawiedliwość i złośliwość, gdyż ich poi bólem. Ci są najbardziej chorzy, a uważają się za najzdrowszych.
Im bardziej w Świetle jest dusza, tym bardziej przyjmuje ból i pragnie go.
Przyjmuje, gdy jest raz w Światłości.
Kocha, gdy jest podwójnie w Światłości.
Pragnie cierpienia i prosi o nie, gdy jest potrójnie w Światłości, zanurzona w niej i żyjąca nią.
Przeciwnie, im bardziej ktoś jest pogrążony w ciemności, tym bardziej ucieka przed cierpieniem, nienawidzi go i buntuje się przeciw niemu.
Ucieka. Dusze słabe, które nie miały siły popełniać ani wielkiego zła, ani wielkiego dobra, tylko wegetują, prowadząc biedne życie duchowe, wplątane w opary letniości i powszednich grzechów, czując niepohamowany lęk przed każdym cierpieniem, wszelkiego rodzaju. To duchy bez kośćca, bez siły.
Nienawidzi. Występni, którym ból przeszkadza podążać za wadami wszelkiego rodzaju, nienawidzą tego wielkiego mistrza życia duchowego.
Buntuje się. Wielki grzesznik, zaprzedany zupełnie szatanowi, gromadzi wykroczenie duchowe za wykroczeniem, dosięgając szczytów buntu, jakim jest bluźnierstwo i samobójstwo lub zabójstwo, by się tym zemścić (tak przynajmniej on uważa) za cierpienie. U takiego, ojcowskie dzieło Boga ustępuje fermentacji zła, bo ten wielki grzesznik jest tak połączony ze Złem jak mąka rozrobiona z zaczynem. I Zło, jak zaczyn obrabiany bólem, rośnie w nim, czyniąc go chlebem dla Piekła.
Do jakiej z tych trzech kategorii należałaś? Do jakiej należysz teraz? W jakiej chcesz pozostać? Nie musisz odpowiadać. Ja wiem. I dlatego mówię ci o tym i jestem z tobą.
Innym razem ludzie mówią: „Skoro każdy ma wyznaczony los, daremne jest trudzenie się i walczenie. Niechaj się toczy, wszystko jest wyznaczone.”
To inny szkodliwy błąd. Bóg zna los każdego, tak. Ale czy wy go znacie? Nie. Poznajecie go godzina po godzinie.
Oto przykład. Piotr zaparł się mnie. W jego losie było wyznaczone, że on pozna ten błąd. Ale on okazał skruchę za to, że się mnie zaparł i Bóg mu przebaczył i uczynił go swoim Arcykapłanem. Gdyby trwał uporczywie w swym błędzie, czy mógłby zostać moim Wikariuszem?
Nie mów: był przeznaczony. Nie zapominaj nigdy, że Bóg zna wasze przeznaczenie, ale to wy je wykuwacie. Bóg nie gwałci waszej wolności. Daje wam środki i rady, daje wam ostrzeżenia, abyście pozostali na dobrej drodze, lecz jeśli wy nie chcecie pozostać na tej drodze, On was nie zmusza do pozostania.
Jesteście wolni. Uczynił was dojrzałymi. Radością Boga jest to, gdy zostajecie w domu Ojca, ale gdy mówicie: „Chcę odejść”, On was nie zatrzymuje. Płacze nad wami i martwi się waszym losem. Więcej nie chce robić, gdyż czyniąc więcej odebrałby wolność, jakiej wam udzielił. Bóg cieszy się, gdy pod wpływem kąsania niedostatków zrozumiecie, że tylko w domu Ojca jest radość i powrócicie do Niego. Bóg cieszy się i jest wdzięczny temu, komu ofiarą i modlitwami, nade wszystko tymi dwoma sposobami, a później – słowami, udaje się przywrócić mi syna. Lecz nic więcej.
Wiedz jednak, że ci, którzy są w Mojej ręce jak miękka glina w ręku garncarza, są umiłowanymi Mego Serca. Moja ręka jest dla nich czuła niczym pieszczota. Moje pieszczoty kształtują ich, nadając im Mój odcisk i podobieństwo przez dobroć, pokorę, miłość, czystość i najpiękniejsze ze wszystkich: podobieństwo do Mnie – Odkupiciela.
Ponieważ te dusze kontynuują moje posłannictwo Odkupiciela, Ja mówię im stale: „dziękuję”, będące najbardziej opiekuńczym z błogosławieństw. I jeśli chusta Weroniki jest święta, bo nosi Moje odbicie, to czymże będą te dusze, które są Moim prawdziwym odbiciem?
Ileż dusz ratują dla Mnie ofiary!
Czy widziałaś kiedykolwiek, co robią ci, którzy pragną mieć miękką wełnę do spania? Wzywają tapicera, który bije wełnę, aż się staje jak piana. Im mocniej uderza wełnę, tym bardziej staje się miękka i czysta, gdyż proch i odpadki spadają na ziemię, a pozostają kłaczki wełny czyste i lekkie.
Tak samo albo i jeszcze gorzej, postępuje się z wełną, którą chce się prząść lub tkać. Wtedy do dzieła zabierają się metalowe grzebienie, które szorstko rozplątują wełnę i sprawiają, że się staje jak ładnie rozczesane włosy.
Tak też czyni ten, który przędzie len i konopie; a także i jedwab z kokonu. Aby go można było wykorzystać, musi najpierw ścierpieć mękę wrzącej wody, szorstkich szczotek i skręcającej go maszyny.
Duszo moja, skoro to jest konieczne, aby z naturalnych włókien zrobić ubrania i legowiska, jakże tego nie uczynić z waszą duszą, aby ją obrobić do życia wiecznego? Jesteście włóknem daleko cenniejszym od lnu, konopi i wełny. Z was powinna powstać tkanina życia wiecznego. Ale, nie z powodu niedoskonałości Boskiej – Bóg bowiem stwarza rzeczy doskonałe – lecz z powodu waszej niedoskonałości, wasze dusze są dzikie, nastroszone, pełne chropowatości, odpadków, prochu, słowem, niezdatne do zastosowania w Mieście Bożym, gdzie wszystko jest doskonałe.
Dlatego przezorność, opatrzność, dobroć ojcowska waszego Boga obrabia was. Czym? Jego Wolą. Wola Boża jest środkiem, który czyni z was, zdziczałych włókien, drogocenne tkaniny i kosztowną wełnę. Urabia was na tysiące sposobów: ofiarowując wam krzyże, ukazując wam piękno jakiegoś umartwienia i przyciągając was swą zachętą do podjęcia go, prowadząc was swoimi natchnieniami, dręcząc was ojcowską karą, zginając was z pomocą przykazań. One – a konieczność [ich stosowania] nie zmieniła przez wieki ani formy, ani mocy – są właśnie tym, co czyni z was odporne i regularne przędziwo, zdolne utworzyć tkaninę życia wiecznego. Potem inne rzeczy tworzą tę tkaninę, a im bardziej jesteście ulegli woli Pana, tym bardziej tkanina ta staje się kosztowna.
Kiedy z kolei, nie tylko posłusznie wypełniacie tę błogosławioną Wolę, która zawsze działa dla waszego dobra, ale ze wszystkich sił dopominacie się, by Bóg dał wam ją poznać doskonale, abyście mogli, niezależnie od kosztów, doskonale ją wypełniać, wtedy przyjmuje ona formę coraz bardziej przeciwną waszej naturze ludzkiej. Kiedy zaś z nią współdziałacie, materiał ozdabia się haftem jak brokat. A jeżeli do tego wszystkiego dodacie doskonałość proszenia dla siebie o Wolę cierpienia, aby się przez to upodobnić do Mnie w dziele odkupienia, wtedy wstawiacie do brokatu perły nieocenionej wartości i z waszego pierwotnego, najbardziej niedoskonałego włókna czynicie arcydzieło wiecznego życia. Ale, o Mario, jak mało jest dusz, które pozwalają, aby je Bóg kształtował! Bóg ma dla was zawsze rękę Ojca najdoskonalszego w miłości i działa z Boską Inteligencją. Wie zatem, do którego punktu może przycisnąć rękę i jaką wam dawkę siły trzeba wlać, aby was uzdolnić do wytrzymania Boskiej operacji. Kiedy jednak człowiek sprzeciwia się dobremu Ojcu, którego macie w Niebiosach, gdy buntuje się wobec Jego Woli, gdy grzechem niszczy dary siły, które mu Ojciec daje, jak może Ojciec, który jest w Niebiosach, obrabiać tę duszę? Pozostaje dzika, co więcej, obarcza się coraz bardziej gmatwaniną i nieczystością. A Ja płacze nad nią widząc, że nic, nawet Moja Krew, przelana za wszystkich, nie zrodzi jej do dobra. Kiedy z kolei jakaś dusza nie tylko opiera się dziełu Bożemu, lecz pielęgnuje w sobie nienawiść do Ojca i braci, wtedy Nasze działanie całkowicie zanika i w tym splocie nieuporządkowanych namiętności zajmuje miejsce Władca grzechu: szatan. A wtedy, musi następować cierpliwe i wielkoduszne dzieło dusz – ofiar. One działają dla siebie i dla innych. Osiągają to, że Bóg wraca, z cudem łaski, pracować nad tą duszą, po wypędzeniu szatana blaskiem swojego oblicza.
Ileż jest dusz, które Mi ratują ofiary! Jesteście nadzwyczajnymi żniwiarzami, którzy żniecie plony wiecznego życia, wyniszczając się w niewdzięcznej pracy pełnej cierni. Ale pamiętaj, że na pierwszym miejscu trzeba ofiarować samego siebie za najbliższych. Ja nie zniszczyłem więzów rodzinnych, ale je uświęciłem. Powiedziałem, że trzeba kochać rodzinę nadnaturalną miłością. A jaka miłość jest większa od miłości do chorych dusz, w naszej rodzinie? Czy wydałby ci się normalnym ten, kto zajmowałby się sprawami wszystkich, a najmniej – swego własnego domu? Nie: powiedziałabyś, że to szaleniec. Tak samo nie jest słuszne, żeby się troszczyć o duchowe potrzeby dalekiego bliźniego, a nie stawiać na pierwszym planie swoich najbliższych. Wiesz, jak to zastosować. Nie trap się, jeśli w zamian otrzymujesz niewdzięczność. To, czego ona ci nie da, dam ci Ja. Spotęguj ofiarę za nią.
Ofiara filtrem wchłaniającym gorycz
Oto jestem, aby cię całą uleczyć. Ale, biedna Mario, niektóre rany są potrzebne i należą do pracy, którą dusza musi znieść, aby się dostosować do kształtu, jaki Boski Mistrz pragnie jej nadać. Marmurowy blok z grubsza ociosany powiada do siebie: „Sądzę, że dość już tego uderzania młotkiem, zarysowywania, ciosania. Jestem dostatecznie piękny i odpowiadam zamysłowi rzeźbiarza". Rzeźbiarz jednak widzi go inaczej i uderza, i rzeźbi, dopóki dzieło nie będzie doskonałe.
Tak samo czynię Ja z duszami. I im szczególniejsze mam zamiary wobec jakiejś duszy, tym bardziej ją obrabiam.
Dusza - ofiara pociesza Mnie, gdyż zbawia dusze innych
Każda epoka miała swoje formy pobożności. Kościół się zrodził wśród burzliwych fal świata. Dziewice i poświęceni [Bogu] żyli zmieszani z tłumem pogańskim, wnosząc do niego woń Chrystusa, która ich przenikała, i zdobyli świat dla Chrystusa. Potem nadeszła epoka surowych odosobnień. Według ówczesnych zapatrywań, zapomnienie o świecie było konieczne dla doskonałości i stałego zbawiania dusz. Z klasztorów, z pustelni, z zamurowanych cel, rzeki ofiar i modlitw rozszerzały się po ziemi, zstępowały do Czyśćca, wznosiły się do Nieba.
Potem powstały zgromadzenia czynne. Ten nowy przejaw religii chrześcijańskiej przyniósł korzyść szpitalom, przytułkom, szkołom.
Teraz jednak, w świecie na nowo pogańskim przez nowe pogaństwo, jeszcze gorsze, bo bardziej demonicznie subtelne, potrzebne są znowu dusze poświęcone, które żyją w świecie, jak w pierwszym okresie istnienia mojego Kościoła dla nasycenia świata Moją wonią. One zawierają w sobie życie aktywne i kontemplacyjne, w jednym jedynym słowie: „Ofiara". Iluż ofiar potrzebuje ten biedny świat, by otrzymać zmiłowanie! Gdyby ludzie Mnie słuchali, dałbym każdemu z osobna Moje polecenie miłości: „Ofiara, pokuta dla bycia zbawionym". Mam jednak Ofiary, które potrafią Mnie naśladować w ofierze, będącej najwyższą formą miłości.
Co powiedziałem? „Po tym poznają, żeście uczniami Moimi, jeśli będziecie się miłować wzajemnie... Nie ma większej miłości niż oddanie życia za swoich przyjaciół". Ofiary wzniosły swą miłość na takie wyżyny, że jest ona podobna do Mojej. Ofiary oddały siebie za Mnie, gdyż Ja jestem w duszach, i kto ocala duszę, ratuje Mnie w tej duszy.
Dlatego też nie ma większej miłości do Mnie od ofiarowania się za Mnie, waszego Przyjaciela, i za biedne grzeszne dusze, które są naszymi upadłymi przyjaciółmi. Powiadam: naszymi, gdyż gdzie jest dusza miłująca, jest z nią także Bóg, a zatem jest nas dwoje. Wiele razy myślisz z tęsknotą o życiu klasztornym. Pomyśl jednak, duszo moja, że bycie ofiarą upodobnia cię do żyjących w najsurowszym klasztorze. Ofiara uwielbia, ofiara wynagradza, ofiara się modli. Modlitwa ofiary jest równą klasztornej i jeszcze trudniejsza, gdyż trzeba żyć modlitwą pośród rozproszeń świata. Także w tym Ja jestem twoim przykładem. Ja, Ofiara, potrafiłem wielbić, modlić się, wynagradzać, pozostając w świecie. Można być duszą-ofiarą najdoskonalszą, pozostając w tłumie, a nie być nią, pozostając za zamknięciem podwójnej kraty. Także tam liczy się miłość, a nie to, co zewnętrzne Co robić, by zostać ofiarą? Żyć jedyną myślą: pocieszenia Mnie poprzez zbawienie innych. Innych zbawia się ofiarą. Mnie się pociesza poprzez miłość i rozpalenie miłości wygasłej w sercach. Życie ofiary oznacza: coraz bardziej nie należeć do siebie, stale się rozlewać, palić się nieustannie. Jednak temu, kto tak żyje, jest udzielana Niewidzialna Obecność, którą również i ty się cieszysz. Ja bowiem jestem tam, gdzie są Moi apostołowie i Moi męczennicy. A ofiary są męczennikami i apostołami.
Najpewniejszy sposób dojścia do Boga
Idź po śladach twojego Jezusa. To ślady zakrwawione, gdyż twój Jezus jest ranny z miłości ku ludziom. Także ty, z miłości do nich, krwawisz od tysiąca ran. W niebie przemienią się one w drogie kamienie, gdyż będą licznymi świadectwami twej miłości, a miłość jest klejnotem Nieba.
Przyprowadzaj do Mnie dusze. Uparte są jak koźlęta, ale gdy je przyciągniesz łagodnie, ulegną. Być łagodnym pośród tak wielkiej goryczy, którą bliźni bez przerwy wsącza, to trudne. Ale wszystko trzeba filtrować przez miłość do Mnie. Trzeba myśleć, że z powodu każdej duszy, jaka do Mnie przychodzi, moja radość jest wielka i sprawia, że zapominam o żółciach, jakimi wciąż poi Mnie człowiek. Trzeba myśleć o tym, że Sprawiedliwość jest bardzo wzburzona i że trzeba bardziej niż kiedykolwiek stawać się odkupującymi ofiarami, ażeby ją złagodzić.
Nie chcę, żebyś Mnie naśladowała tylko w miłości. Chcę, żebyś mnie naśladowała i w cierpieniu. Cierpiałem dla zbawienia świata. Świat potrzebuje cierpienia, ażeby znowu został zbawiony.
Ta nauka, której świat nie chce znać, jest prawdziwa. Trzeba używać wszystkich środków dla ocalenia umierającej ludzkości. Skryta ofiara i jawna łagodność to dwa oręża, którymi zwycięża się w tej walce, za którą Ja dam ci nagrodę.
Jak twój Pan, bądź heroiczna w miłości, heroiczna w ofierze, łagodna w doświadczeniach, łagodna wobec braci. Przybierzesz wtedy oblicze i szatę twego Króla, jak czyste zwierciadło odzwierciedlać będziesz Moje Oblicze.
Trzeba umieć naśladować Maryję, która niosła ludziom Chrystusa: Zbawienie świata.
Bóg w pełni udziela się cierpiącym
Dopóki dusza nie zgadza się na dopuszczenie do „tajemnicy boleści", jaką Ja, Chrystus, zakosztowałem do głębi, nie może ubiegać się o dogłębne poznanie Mojej nauki ani o posiadanie świateł, które odbiegają od małych światełek, znanych wszystkim. Ja roztaczam z Mojego ukoronowanego cierniem czoła, z Moich przebitych rąk, z Moich przedziurawionych stóp, z Mojej rozdartej piersi promienie szczególnego światła. One jednak dosięgają tych, którzy wpatrują się w Moje Rany i w Mój ból, i uznają ból i rany za piękniejsze od wszystkiego, co stworzone.
Stygmatyzacja nie zawsze jest krwawa. Jednak każda dusza, rozmiłowana we Mnie do tego stopnia, żeby iść za Mną, aż po udrękę i śmierć, które są życiem, nosi Moje stygmaty w swoim sercu, w swoim umyśle. Moje promienie to broń, która kaleczy i światło, które oświeca i wznosi. To łaska, która wchodzi i ożywia, to łaska, która poucza i wznosi. Udzielam, z życzliwości, wszystkim, lecz daję nieskończenie tym, którzy oddają Mi siebie całkowicie. I wierz, że naprawdę, o ile dzieła sprawiedliwych są zapisane w wielkiej Księdze, która zostanie otwarta w dniu ostatnim, to dzieła Moich miłujących aż do ofiary całopalnej, dzieła dobrowolnych ofiar, na Moje podobieństwo, dla odkupienia braci, są zapisane w Moim Sercu, i nigdy, na wieki wieków nie zostaną wymazane.
Gdyby wynagradzających było wielu
Maria: Ze względu na mój stan, miałam pokusę ulżyć sobie trochę w moich zwykłych umartwieniach, które podjęłam na nowo od kilku miesięcy, bo czułam, że Jezus chciał tego.
Jezus odpowiedział mi na to: Nie. Wytrwaj. Świat jest zalany morzem win i dla obmycia go potrzeba oceanu pokuty. Gdyby wynagradzających było wielu, mógłbym powiedzieć: zwolnij. Ale jest was zbyt mało, a potrzeba tak wielka. Tym, co czynicie, mało wynagradzacie. Zbyt wielki jest brak równowagi pomiędzy grzechem a ekspiacją. Ja jednak nie patrzę na to, ile możecie uczynić; patrzę i osądzam, czy czynicie wszystko, co możecie. Wszystko. Chcę wszystkiego dla odkupienia bezmiaru. Wszystkiego od Moich naśladowców: miłujących i ofiarowujących siebie dla naprawienia nieskończoności grzeszących. Wytrwaj więc. Nie umrzesz od tego. A nawet Pokój i Światło napełnią cię jeszcze bardziej. Przypomnij sobie zresztą, że gdy z roztropności ludzkiej zwalniałaś się z pokuty, zajmowała jej miejsce pokusa i dręczyła cię. Wtedy pozwoliłem. Teraz: nie. Potrafisz zrozumieć powody.
Pomóż Mi zwyciężać szatana w sercach. Pewne demony zwalcza się modlitwą i cierpieniem, pamiętaj. Litości, proszę cię o litość, dla grzeszników i dla Mnie. Są twymi braćmi, a nie umieją Mnie kochać, twoja pokuta powinna rozpalić ogień w wygasłych sercach. Ja jestem twoim Bratem. Grzesznicy biczują Mnie. Gdybyś ujrzała Mnie jako człowieka biczowanego, czy nie rzuciłabyś Mi się na pomoc, skoro nie umiesz nawet znieść krzywdzenia zwierzęcia? Zapamiętaj: każdy grzech, każde bluźnierstwo, każde złorzeczenie Bogu, każda utrata wiary, każda zdrada, jest dla Mnie uderzeniem bicza. Podwójnie bolesnym, gdyż teraz nie jestem nieznanym Jezusem, jak było przed 20 wiekami, ale jestem Jezusem znanym. Świat wie, co czyni, a jednak biczuje Mnie.
Zapamiętaj: nie należysz już do siebie. Jesteś ofiarą. Toteż z miłości i wierności twemu zadaniu, nie ustawaj. Każda pokuta to jedna rana mniej dla twego Boga, gdyż przyjmujesz ją na siebie. Każda pokuta to światło, które się rozpala w jakimś sercu. Ja sam uwolnię cię od pokuty, gdy uznam, że dosyć już cierpienia i wtedy dam ci do ręki palmę. Tylko Ja. Jestem twoim Panem.
Pomyśl, ile razy byłem zmęczony cierpieniem, a jednak cierpiałem dla ciebie... bo cię kochałem...
Nie wiesz, jaką wartość ma w Moich rękach twoje cierpienie!
Gdy natura ludzka potrafi na tyle przypominać sobie swoje pochodzenie, iż umie żyć w sposób nadnaturalny, przewyższa anielską i aniołowie ją podziwiają. Kiedy to się zdarza? Kiedy stworzenie żyje zanurzone w Mojej Woli, całkowicie Mi oddane, żyjąc, kochając, pracując jedynie dla Mnie i ze Mną. Wtedy unosi ciało na poziom nieznany aniołom, którzy nie znają żądzy ciała i nie mają zasług w ich poskramianiu. Kiedy następnie stworzenie ukrzyżuje samo siebie z miłości dla ukrzyżowanego Nauczyciela, wtedy staje się przyczyną podziwu dla anielskich hufców, które nie mogą cierpieć z miłości względem Mnie ani ukrzyżować samych siebie jak Jezus, Odkupiciel świata i Syn Wiecznego.
Wokół Mego Krzyża, jak i wokół Mojej kołyski, były adorujące zastępy anielskie, gdyż kołyska i Krzyż były alfą i omegą Mojej misji Odkupiciela. Ale i wokół małych ukrzyżowanych, którzy cicho ofiarowują siebie według prawa doskonałej miłości, są zastępy anielskich duchów, bo widzą Mnie w was umierających dla Mnie. Pozwól Mi więc działać. Działać od początku do końca. Już wkrótce Ja będę ci ojcem, matką a przy tym bratem i oblubieńcem. Wkrótce będziesz miała jedynie Mnie. Przyjdź, cios jest twardy, ale wiedz o tym z wyprzedzeniem i bądź wielkoduszna. Pozwól Mi działać. Nie czynię nic bez podpisu miłości. Bądź jak ledwie urodzone jagniątko na Moich rękach dobrego Pasterza. Jeśli twój Pasterz daje ci jeść tę gorzką trawę, to również to czyni po to, aby ci dać lepsze miejsce w swoim Sercu. I nie bój się. Ja ci pomogę. Zawsze ci pomagam, widzisz to. Potrzebne jest Mi twoje cierpienie. Absolutne, całkowite, głębokie. Ty nie wiesz, jaką będzie ono miało wartość w Moich rękach. Kiedy dowiesz się o tym, powiesz, że nadałem mu wartość dziesięciokrotnie większą i podziękujesz Mi za to. Dziękuj Mi od tej pory z zaufaniem i miłością.
Pragnę dusz ukrzyżowanych z miłości
Żyj jak anioł i jak kapłan, bo pozwoliłem ci słyszeć to, co słyszą aniołowie i to, co powtarzają kapłani. I żyj stale coraz bardziej jako dusza-ofiara, albowiem to ofiara otwiera uszy ducha, a krew oczyszcza język, który mówi o Panu. W tych dniach, które poprzedzają święto Krzyża, ogromnie potrzebuję dusz ukrzyżowanych. Ulituj się nade Mną, cierpiąc dla Mnie. Wierz twemu Jezusowi! Gdybym mógł wrócić na Krzyż dla was, o jakże, jakże bym wrócił! Ale nie mogę. I między tak wielką ilością wrogiej krwi, jaką człowiek – z nienawiści do brata – wylewa na ziemi, brakuje Mojej Krwi, której nie mogę już z Krzyża rozlać dla was. Gdy na ołtarzach ziemi przemieniam postacie Chleba i Wina w Ciało i w Krew Chrystusa – zbyt nielicznie i w otoczeniu zbyt małej liczby dusz naprawdę modlących się – wy, Moje małe, drogie ofiary, drogie kwiaty z Mojego ogrodu, zastąpcie Odkupiciela i dajcie Mi wasze ciało na ofiarę przebłagalną za grzechy świata. Córko moja i Ja mówię ci z Koheletem: nie szukaj nic więcej. Czegóż chcesz więcej od misji bycia małym Chrystusem w miejsce twego Jezusa? I czegóż pragniesz więcej od Mojego Słowa? Bóg jest prosty. Im bardziej zbliżysz się do Boga, tym bardziej staniesz się prosta. Odczujesz w sobie coraz większe znużenie ludzką wiedzą i jej próżność, nawet tej skierowanej ku Bogu, ale napisanej przez człowieka. Im więcej Bóg będzie do ciebie mówił, tym bardziej odczujesz cierpienie ostrego i cierpkiego dźwięku ludzkich słów, w porównaniu z najłagodniejszym i nadprzyrodzonym tonem Mojego Słowa. Nie męcz się wieloma naukami, nie stawiaj sobie przeszkód wielu przepisów. Bądź prosta i wolna. Niech na tobie spoczywa tylko lekkie jarzmo, które nie jest ciężarem, lecz skrzydłem: Moje.
Stać między światem a Bogiem
Maria: ...po wyparciu się wiary przez kuzyna, co zadało mi tak wiele bólu.
Mówi Jezus: Do kogo porównamy niektórych biednych nieszczęśników? Do nieszczęśliwych szaleńców, którzy, gdy na zewnątrz jest piękne słońce, a blisko nich – miłość i pokarm, odmawiają wyjścia, pożywienia się, porozmawiania. Ukrywają się jak dzikie zwierzęta w jamach, w ciemności, i trwają tak, aż do śmierci z głodu. To otchłanie błędu, okropności, wielkiej nienawiści, które trzeba wypełnić cierpliwością, miłosierdziem, miłością i cierpieniem. Cierpliwie znosić ich poglądy. Z miłosierdziem zbliżać się jeszcze do nich, choć odtrąca trąd ich ducha. Kochać, gdyż miłość jest zwycięzcą i lekarstwem potężniejszym od wszystkich. Cierpieć, gdyż – aby dać Życie i Światło – trzeba umrzeć. Tak dzieje się z lampą, która płonie, wyczerpując siebie i z ziarnem, które daje pokarm, samo obumierając. Danie tego wystarcza. Słowa bowiem są bezużyteczne, gdyż te dusze są zagłuszone przez szatana, który im przeszkadza słyszeć. Trzeba najpierw pokonać szatana, a zwycięża się go modlitwą i cierpieniem, a nie dyskusjami, w których on jest mistrzem, przekonującym do swej nauki.
To, że cierpisz, jest naturalne. Każde z tych słów, zanim zraniły Moje Ciało, przeszyły twoje, gdyż stanęłaś pomiędzy światem a Nauczycielem, aby bronić swego Króla. To jest zadanie ofiar. Ale Ja na każdą ranę kładę pocałunek i za każdą mówię ci: dziękuję, Mario, za twoją miłość. Bądź za nią błogosławiona.
Heroizm ofiar pokonuje grzech
Kiedy mija czas kary, wypowiadam swoje: „Dość" i gromadzę uderzone i rozproszone tłumy, dając im pokój i chleb, gdyż jestem Ojcem, nie zapominajcie o tym. Gdybyście nie byli pijani krwią lub zatruci pragnieniem wypicia jej, dawałbym wam zawsze pokój i chleb. O wiele szybciej, bardziej obficie i pewniej daję zawsze chleb i pokój, gdy między licznym tłumem jest wielu sprawiedliwych Bożych, przygniecionych wspólną karą nie dla ukarania ich, lecz dla waszego odkupienia. Dobro dla zakwitnięcia potrzebuje zawsze łez świętych i całopalnych ofiar odkupicieli. Och! Błogosławieni ci chrześcijanie, których wy nie znacie, ale których Moje Serce zbiera jak klejnoty do szkatuły! Och! Błogosławieni ci aniołowie, którzy potrafią wśród chóralnych bluźnierstw i sprośności, w których giniecie, śpiewać swemu Bogu „Gloria" i „Sanctus"! Oni oczyszczają tę ziemię z niezdrowych wyziewów, wydzielających się z waszych win. Żyją, płonąc jak kadzielnice i ofiarowują Bogu najświętszy ogień: ogień miłości. Przez wzgląd na nich dokonam jeszcze cudu przebaczenia, cudu zgromadzenia reszty mojego ludu i sprawienia, że zrozumieją, iż jedynie Bóg jest zbawieniem.
(…) jak zawsze, tak szczególnie w czasie, w którym Cierpienie musi pokonać Grzech, to zawsze cierpienie zbawia i zawsze ofiara odkupuje. I aby świat został teraz zbawiony musi nie tyle zostać okryty zbożem, ile heroicznymi duszami, ofiarami miłości.
Każdy mały odkupiciel powinien żyć w Maryi
Jeżeli twoja droga jest coraz bardziej męcząca, myśl o twoim Jezusie, któremu ostatnia droga na Golgotę również bardzo ciążyła. Każda dusza-ofiara jest małym odkupicielem: siebie samej i braci. A drogi odkupienia to nie są łagodne kwieciste ścieżki: są strome, pełne kamieni, usiane kolcami. Idzie się po nich z krzyżem na ramionach, z gorączką w żyłach, z wycieńczeniem umierającego ciała, ze smakiem krwi w spalonych ustach, z cierniami na głowie i z perspektywą ostatniej udręki w sercu.
Odkupienie dokonuje się na szczycie. Jako ostatni przepych ma w obrzędzie błagania klejnoty trzech gwoździ, strzęp ostatnich słodyczy uczuć, samotność między Niebem a ziemią, ciemność, nie tylko atmosfery, ale i serca. Potem przychodzi słońce, aby pocałować składanego w ofierze. Ale najpierw są ciemności i ból. Bądź ze Mną zjednoczona, bądź ze Mną zjednoczona. Im bardziej zbliża się czas, tym bardziej bądź ze Mną zjednoczona. Tylko Jezus pomaga i tylko Jezus poucza, bo to doświadczenie, które przeżyłaś, pouczyło cię, jak cierpieć męczeństwo miłości. Ale tak samo jak najpierw Ja, żeby je przeżyć, musiałem rosnąć w życiu i jako pierwszy pokarm, który Mnie karmił, miałem mleko Mojej Matki, a potem posiłki przygotowane jej świętymi rękoma, tak każdy mały odkupiciel powinien żyć w Maryi, ażeby się ukształtować w Chrystusa. Jezus jest mocą waszej duszy. Maryja jest czułością. Przed wypiciem octu i żółci trzeba wypić zaprawione wino. A daje wam je dodający odwagi uśmiech Maryi. Balsam, który uczynił Mnie szczęśliwym na ziemi, balsam, który Mnie czyni szczęśliwym w Raju i z Bogiem uszczęśliwia cały Raj: matczyny uśmiech Mojej Matki jest gwiazdą w życiu i gwiazdą przy śmierci. A nade wszystko jest gwiazdą w cierpieniach ofiary. Patrzyłem na ten zbolały heroiczny uśmiech Mojej Matki, jedyną pociechę, nieskończoną pociechę, która wznosiła się w stronę Mojej szubienicy. Patrzyłem na niego, ażeby nie dopuścić do zbliżenia się do Mnie rozpaczy. Patrz na niego i ty zawsze. Patrzcie na niego i wy, ludzie, którzy cierpicie. Uśmiech Maryi zmusza do ucieczki demona rozpaczy. Żyjcie zjednoczeni z Maryją, której jesteście synami, tak samo jak Ja nim jestem. Żyj na sercu Maryi, duszo, którą pragnę zanieść do Nieba. Ręce tej Matki, która nie zwodzi swych dzieci, pełne są pieszczot dla ciebie. Jej ręce przytulają cię do łona, które Mnie nosiło, a Jej usta mówią do ciebie słowa, którymi Mnie pocieszała. Abyś w ostatnich chwilach na ziemi nie zbłądziła, zamykam cię w siedzibie Maryi. Tam nie wnika niepokój, gdyż Ona jest Matką Pokoju. Tam nie wchodzi Nieprzyjaciel, ponieważ Ona jest Zwyciężczynią. Niech Maryja poucza cię o najwyższych płomieniach Miłości, Ona, która jest Córką, Matką i Oblubienicą Miłości.
Zerwij wszystkie mosty pomiędzy tobą a światem. Żyj w Jezusie i Maryi. Pamiętaj, że gdyby człowiek oddał wszystkie swe dobra, ażeby posiąść Miłość, to byłoby niczym. Miłość bowiem jest czymś takim, iż wszystko inne traci wartość przy Bogu-Miłości waszej duszy, prawdziwym celu waszego życia. Liczy się tylko posiadanie Miłości. A Miłość posiada się wtedy, gdy się dla Niej ktoś umie wyrzec wszystkiego, co posiada, Potem przyjdzie pokój, Mario. Teraz jest walka. Ale dla tego, kto kocha, to walka, którą ukoronuje zwycięstwo. Wkrótce przyjdę i zamienię koronę cierniową na koronę radości. Wytrwaj. Opatrz Moją pieczęcią każde bicie serca, każdą pracę. Wyryj ją ze łzami na włóknach twego serca. Ja jestem Tym, który zbawia i kocha.
Po tamtej stronie będą róże
Po tamtej stronie będą róże. Patrz ponad łzami, ponad ciemnościami, ponad oceanem ludzkiego bólu, którego fala cię zakrywa i rozmiękcza – gdyż miejsce ofiar jest podobne do falochronu w porcie, który przyjmuje na siebie wściekłość burz pełnego morza i uderzenia, które go łamie – patrz ponad okropnością, jaką tworzy sobie świat, na ziemię pokoju, miłość radości, życie w ekstazie, jakie cię oczekuje.
Poza tą udręką jest twój Jezus, który na ciebie czeka. Ponad tym żarem jest świeżość wiecznych ogrodów. Tam nie będziesz już więcej odczuwać pragnienia ani zmęczenia, ani bólu. Ja będę ci odpoczynkiem i radością. Odpoczywać będziesz przy Mnie, słuchając, jak mówię, że cię kocham i ty będziesz mogła Mi mówić, że Mnie kochasz. Po tym biednym życiu jest prawdziwa miłość. Na razie jest krzyż. Jeszcze trochę i przyjdę. Teraz pisz dla głuchych duchowo.