Fragment książki: "Gender Madness. Historia dramatycznych zmagań jednego człowieka z ideologią woke i jego walki w obronie dzieci".
A gdybyś tak otrzymał szansę narodzenia się na nowo, stworzenia siebie i ukształtowania według obranych przez siebie wytycznych? Czy chciałbyś to zrobić? Czy zmieniłbyś swój wygląd oraz wszystko, co stanowi o tym, kim jesteś, jeśli dałoby ci to szansę na prawdziwe szczęście? Niektórzy zapewne bez wahania skorzystaliby z tej szansy, jeśli taka zmiana miałaby zagwarantować im szczęście na zawsze, podczas gdy inni mogliby powiedzieć, że zostaliśmy stworzeni na obraz Boży i powinniśmy się cieszyć z tego, jacy jesteśmy. Zanim odnalazłem wiarę, wywróciłem swoje życie do góry nogami i poddałem się procesowi detranzycji, byłem przekonany, że można na nowo stworzyć siebie samego i odmienić się nie do poznania w niestrudzonej i zarazem brawurowej pogoni za spełnieniem i nieprzemijającym szczęściem.
Wówczas tego nie dostrzegałem. Nie widziałem, że wszystko, co zrobiłem sobie samemu w celu zmiany mojej tożsamości, było jedynie częścią składową drogi do samozniszczenia, po której pędziłem w zawrotnym tempie. Usiłowałem ukryć moje nieszczęście za fasadą, maską uczynioną ludzką ręką a właściwie rękami chirurgów plastycznych. Chciałem zasłonić moją niepewność, ukryć moje zmagania i zatuszować traumy, które celowo pogrzebałem w swoim wnętrzu. Stworzyłem osobowość dopasowaną do mojego nowego wyglądu i mojej nowej tożsamości, ale to nie wystarczyło – nigdy nie wystarczało. Im bardziej siebie zmieniałem i walczyłem o akceptację, tym usilniej kwestionowałem swoją tożsamość i tym silniejsze było we mnie przekonanie, że urodziłem się w niewłaściwym ciele. Po dziesięciu latach tego rodzaju zmagań podjąłem decyzję o zmianie płci. Przeprowadziłem się do Korei Południowej i zatraciłem się w obsesyjnym dążeniu do doskonałości, tak dalece zmieniając swój wygląd i tożsamość, że nie zostało już we mnie nic z tego, co czyniło mnie mną – ku mojej szkodzie. To nadal było za mało i nie czułem się usatysfakcjonowany. Zacząłem doświadczać efektu śnieżnej kuli; poddałem się trzydziestu dwóm operacjom i ostatecznie uważałem się za osobę trans płciową. To doprowadziło mnie do decyzji o zmianie płci, po tym jak jednego dnia poddałem się jedenastu operacjom w obrębie twarzy, mającym upodobnić mnie do kobiety.
Niecały rok po publicznym ogłoszeniu przeze mnie zmiany płci zdałem sobie sprawę, że popełniłem katastrofalną pomyłkę i że moje próby dojścia do ładu z własną tożsamością płciową, niskim poczuciem wartości oraz traumami były kompletnie chybione. Doświadczyłem psychicznego olśnienia oraz duchowego przebudzenia i doszedłem do wniosku, że powinienem był przede wszystkim zająć się moimi problemami psychicznymi, zamiast kroczyć drogą samozniszczenia, usiłując stworzyć fałszywą fasadę. Głęboko pod tą atrapą byłem poraniony, zagubiony, zmieszany i bezradny, a jednak tylko ja sam byłem zdolny to zmienić. Tylko ja byłem w stanie pozbierać rozrzucone kawałki i zapoczątkować proces powolnego składania ich w całość. Ruszyć w podróż ponownego odkrywania tego zagubionego chłopca, który więziony we mnie przez lata wołał o pomoc i wolność od pęt, którymi sam się związał.
***
Żyjemy w czasach, w których wszystko wokół nieustannie się zmienia, technologia i media społecznościowe kształtują nasze procesy myślowe, formując umysły pokolenia Z, a wzorzec normalności odbiega coraz dalej od tego, co dotychczas uznawaliśmy za zdrowe. Zdrowy rozsądek nie jest już zdrowy. W swojej dystopijnej powieści Rok 1984 sławny angielski powieściopisarz George Orwel napisał, że „zdrowy rozsądek stanowił największą z herezji", i zapewne zgodzimy się, że bardzo trafnie przewidział kierunek, w jakim zmierzało współczesne mu społeczeństwo. Dziś żyjemy w takiej cywilizacji, przed jaką przestrzegał nas Orwell: dystopijnym świecie, w którym odrzucane jest samo pojęcie prawdy, podobnie jak to czyniło w powieści Orwella Ministerstwo Prawdy – propagandowy twór odpowiedzialny za całkowite zaprzeczanie prawdzie i wpływanie na umysły mas w taki sposób, by ją odrzucały. Taka jest nieszczęsna rzeczywistość, w której żyjemy. Od chwili, gdy przyszliśmy na świat, nasze umysły karmione są pewnymi koncepcjami za pośrednictwem filmów, telewizji, serwisów informacyjnych, muzyki, celebrytów, popkultury, szkoły, podręczników i oczywiście współczesnego fenomenu mediów społecznościowych. Skłoniono nas do wierzenia w idee, które niegdyś wydałyby się nam absurdalne, dziś jednak zostały „znormalizowane" i „zracjonalizowane" tak, by stanowić akceptowalną część naszego systemu wartości.
Koncepcja okna Overtona odnosi się do technik wpływania na masowe postrzeganie pewnych ekstremalnych idei, które w normalnych warunkach nie byłyby społecznie akceptowalne. Te idee są powoli i konsekwentnie przepychane przez „okno”, aż zostaną przyjęte przez ogół społeczeństwa. To właśnie obserwujemy dzisiaj pod postacią mody na określanie własnej tożsamości, rosnącej liczby młodych ludzi zmieniających płeć, zanikania praw kobiet i przeznaczonej dla nich przestrzeni, pozbawiania praw rodzicielskich oraz poddawania dzieci eksperymentom naukowym pod przykrywką „dobroci" i „troski”. Dwadzieścia lat temu sama myśl o kierunku, w jakim idzie współczesne społeczeństwo, zostałaby uznana za niedorzeczną i odrzucona jako całkowicie nieprawdopodobna teoria spiskowa. Skłoniono nas do uwierzenia, że to, co dzieje się na naszych oczach – poddawanie tysięcy dzieci biologicznej zmianie płci – jest zupełnie normalne, zaś ci, którzy się temu sprzeciwiają, są heretykami –„zdrowy rozsądek stanowił największą z herezji”. Dotarliśmy do punktu, w którym osoby kwestionujące współczesną ideologię gender otrzymują łatkę ekstremistów, nienawistnych, uprzedzonych, prawicowców i bigotów. Ci, którzy legitymują się zdrowym rozsądkiem, są pomijani, wyrzucani poza nawias, uciszani i zmuszani do przyjęcia status quo. „Ministerstwo Prawdy” – genderowskie kliniki, organizacje LGBTQ, influencerzy, transaktywiści oraz parlamentarzyści forsujący eksperymenty naukowe na masową skalę odrzucają wszelki głos sprzeciwu i dạżą do tego, by całkowicie stłumić zdrowy rozsądek i wolność wypowiedzi. Na naszych oczach prawa rodzicielskie są poważnie ograniczane, a dzieci zabierane przez pracowników socjalnych w imię chronienia ich tożsamości płciowej. Kobiety zmuszane są do podporządkowania się ze względu na prawa mniejszości transseksualnej, a dzieci skłania się do zmiany płci biologicznej, zamiast pozwolić im spokojnie uporać się z trudami okresu dojrzewania, jak to od zawsze robiły nastolatki, bez wpływów z zewnątrz.
Wiemy, że osoby transpłciowe żyły także w innych epokach historii (więcej na ten temat piszę w rozdziale 31) oraz że są wśród nas ludzie, którzy faktycznie całe życie czują się uwięzieni w niewłaściwym ciele i muszą pokonać trudną drogę, by w swojej sytuacji odnaleźć szczęście.
Tym, co budzi dziś największy niepokój, jest zadziwiający „trend" ideologii gender, napędzany przez aplikacje mediów społecznościowych takie jak TikTok, który powoduje znaczące i nieodwracalne szkody w psychice i samopoczuciu pokolenia Z. Choć osoby transpłciowe od lat powiały się sporadycznie w przestrzeni publicznej, zmiany, które obserwujemy na przestrzeni ostatniej dekady, są zatrważające. W ciągu ostatnich piętnastu lat w Stanach Zjednoczonych otwarto ponad sześćdziesiąt szpitali pediatrycznych zajmujących się zmianą płci, poddających rekordowe liczby młodych, wrażliwych nastolatków terapiom hormonalnym, procesom blokowania dojrzewania płciowego oraz operacjom zmiany płci. Jeszcze dziesięć lat temu bardzo mało osób decydowało się na taki krok, poprzedzony wówczas wieloma badaniami mającymi ustalić, czy pacjent jest przy zdrowych zmysłach i czy rzeczywiście uważa zmianę płci za jedyne możliwe rozwiązanie. Obecnie lekarze swobodnie przepisują hormony nawet jedenastolatkom i naciskają na interwencje medyczne u coraz młodszych osób. Jeśli nie odezwiemy się teraz, ujawniając, jaka agenda kryje się za tymi procederami i co tak naprawdę dzieje się na naszych oczach, skażemy miliony młodych ludzi na udrękę trwającą do końca ich życia. Miliony będą się zmagać z bliznami po operacjach, długotrwałymi skutkami zażywania hormonów i blokerów dojrzewania i walczyć o to, by znów poczuć się sobą. Jesteśmy to winni każdej bezbronnej osobie, która gdzieś w świecie jest nakłaniana do podejmowania niosących poważne konsekwencje decyzji, których nie jest w stanie podjąć żadne dziecko. Wiem z własnego doświadczenia, jak to jest czuć się więźniem we własnym ciele, pragnąć zmienić tożsamość tak bardzo, by nikt nie był w stanie mnie rozpoznać, zmagać się przez dziesięciolecia z problemami psychicznymi oraz nazbyt łatwo ulegać współczesnym trendom społecznym. Stoczyłem wiele bitew z samym sobą, pragnąc wyglądać jak ktoś zupełnie inny (…). Moja walka była długa i bolesna, lecz teraz w końcu dostrzegłem światło, odnalazłem wiarę i wyszedłem po drugiej stronie – a jest ona pełna światła, miłości i szczęścia. Znajdujemy się teraz w ważnym momencie historii: okno Overtona zostało otwarte na oścież i naszym zadaniem jest je zamknąć. Jeśli teraz nie zajmiemy stanowiska i nie zdamy sobie sprawy z niebezpiecznego kursu, jaki obrało nasze społeczeństwo, wkrótce będzie za późno. Teraz albo nigdy.
Pierwsza część tej książki opisuje historię moich zmagań z określeniem własnej tożsamości oraz ujawnia czynniki, które skłoniły mnie do tak drastycznej zmiany samego siebie. W części drugiej przedstawię założenia ideologii gender oraz szkody wywołane próbami określania własnej tożsamości, powołując się na wyniki badań i dociekań naukowych w tym temacie, obowiązujące przepisy prawa oraz nowe inicjatywy ustawodawcze mające na celu ubezprawnienie poddawania dzieci operacjom zmiany płci. Opowiem wam o moim kryzysie tożsamości i pokażę, jak sobie z nim ostatecznie poradziłem, dzięki czemu dziś mogę ostrzegać przed nieodwracalnym niszczeniem zdrowego rozsądku oraz krzywdą. jaką wyrządza się milionom młodych ludzi w imię prawa do własnej tożsamości.