Wróciłam z wakacji na Podkarpaciu z wieloma wrażeniami, z wieloma przemyśleniami też i oczywiście z ogromną ilością zdjęć. Ale przywiozłam także opowieść o pewnym domu i jego mieszkańcach, u których gościłam. Ale po kolei...
Ten dom to gospodarstwo agroturystyczne "Organistówka" we wsi Leszczawa Dolna na Pogórzu Przemyskim. Nie wybrałam go świadomie, pasowała mi po prostu lokalizacja więc zdecydowałam się wynająć tam pokój. Na miejscu okazało się, że to stara drewniana chałupa z historią. Wybudowana została w 1935 r. przez organistę, pana Kowalczyka, który nie tylko uczył muzyki i grał w kościele, ale też był działaczem ludowym. Przy wejściu nadal wisi jego portret. Wieś, po wojnie, w czasie walk polsko-ukraińskich została spalona. Zostały cztery domy. Jednym z nich była "Organistówka". Też się paliła, ale sąsiedzi ugasili...
Najprawdopodobniej już po śmierci pana Kowalczyka, jego córka zaczęła urządzać na piętrze pokoiki dla gości i przyjmować pierwszych turystów. Później dom przejęła pani Elżbieta Skrzyszowska z Krakowa, która – zachowując agroturystyczny charakter gospodarstwa – w dawnej stajni urządziła izbę ludową z tradycyjnym piecem kuchennym, piecem chlebowym, suszarnią i wędzarnią. Promowała lokalny folklor oraz tradycyjną kuchnię. Odbywały się tu warsztaty rzemiosła oraz kulinarne, spotkania z twórcami ludowymi i artystami. Pani Elżbieta była także prezeską lokalnej organizacji turystycznej "Wrota Karpat Wschodnich".
W 2019 r. roku nowymi gospodarzami "Organistówki" zostali Karina i Kacper. Ten sezon był pierwszym, w którym zaczęli prowadzić agroturystykę. Przez ostatnie 20 lat mieszkali i pracowali w Holandii, jednak gdy trzy lata temu urodził się Jasyn, postanowili wrócić do ojczyzny, aby syn mógł wychowywać się w Polsce. W przeciwnym razie, dorastając od małego poza krajem, byłoby już prawie niemożliwe, aby dziecko zachowało polską tożsamość, język czy jakikolwiek sentyment do kraju swoich rodziców. Tak więc, zamiast chować "małego Holendra", podjęli decyzję, że ich syn będzie jednak Polakiem – nie tylko oficjalnie, z racji narodowości rodziców – co mnie oczywiście bardzo ujęło. Nie bez znaczenia przy wyborze nowego gniazda rodzinnego była też bliskość natury i gór. Ponieważ pani Karina sama jest góralką – pochodzi z Zakopanego a od 6 roku życia mieszkała w Krynicy Zdroju – było dla niej oczywiste, że w podobnym otoczeniu chce też wychować swojego syna.
W "Organistówce" nadal pełno jest pamiątek po byłych mieszkańcach i ludziach, którzy przez lata tworzyli klimat tego miejsca. Liczni artyści ludowi pozostawili swoje rzeźby, obrazki i inne dziełka, na przykład kapliczki świętych – św. Franciszka i św. Nepomucena. Okazało się, że jednym z takich artystów jest także tata pani Kariny, którego rzeźbę głowy Pana Jezusa miałam okazję też tam oglądać.
Dom i jego otoczenie wymagają na pewno dalszych remontów, a nowi gospodarze miejsca mają już swoje pomysły na urządzenie go. Myślę, że dobrze będzie dorastać tu małemu Jasynowi, który dzięki swoim rodzicom nie zapomni, skąd pochodzi. A w historii "Organistówki" otwiera się właśnie nowy rozdział...
Fot. VICONA